Bogdan Gierek trenujący w Bocheńskim Klubie Oyama Karate wygrał w swojej kategorii (senior, waga ciężka) zawody Pucharu Europy. To największy w historii sukces tej sekcji. Zawodnik dodaje, że dla niego jest to spełnianie dziecięcych marzeń.
Z Bogdanem Gierkiem spotykam się w Szkole Podstawowej Nr 1. To tu na sali gimnastycznej odbywają się treningi bocheńskiej sekcji Oyama Karate. Dojeżdża na nie dwa razy w tygodniu spod Czchowa w powiecie brzeskim.
Wchodząc w drzwi na korytarzu ledwie się w nie mieści, na powitanie moją dłoń ściska „łapa niedźwiedzia”. Postawny mężczyzna samą swą posturą budzi respekt, lecz gdy rozmawiamy okazuje się być uprzejmym, miłym facetem, być może nawet lekko stremowanym rozmową z dziennikarzem. Ale nasze spotkanie odbywa się z ważnego powodu.
Tydzień temu Bogdan Gierek zdobył Puchar Europy!
To największy w historii sukces bocheńskiej sekcji Oyama. O randze imprezy w Radomiu świadczy to, że przybyli tam zawodnicy z 13 krajów – nie tylko z Europy, ale również zza Atlantyku: z USA i Kanady.
Samo to, że Bogdan Gierek mógł wziąć udział w tych zawodach, dowodzi uznania wysokiego poziomu jaki reprezentuje. W tym roku bocheński zawodnik potwierdził go zdobywając w swojej kategorii Puchar Polski oraz Mistrzostwo Polski. To dało przepustkę na zawody.
Nokaut w kilka sekund
W Radomiu stoczył dwie walki – obie z Rosjanami. Pierwszą wygrał na punkty. Drugą przez nokaut. Trwała dosłownie kilka sekund, bo tuż po sygnale do rozpoczęcia starcia Bogdan Gierek zupełnie niespodziewanie dla przeciwnika zadał mu cios kopnięciem z wyskoku. Rosjanin ze złamanym nosem wylądował w szpitalu.
– Sensei powiedział: zrób swoje. Więc zrobiłem swoje i wyszło. Tyle wystarczyło – uśmiecha się skromnie.
– To taka ulubiona technika Bogdana, którą ćwiczy na treningach, ale nigdy nie próbował tego w walce. Więc powiedzieliśmy, żeby tym razem od niej zaczął i spróbował… – dorzuca sensei Romuald Różyński, prowadzący bocheńską sekcję Oyama Karate.
Spełnianie dziecięcych marzeń
Za zdobycie Pucharu Europy nie ma żadnej nagrody pieniężnej. Jest puchar, dyplom… W tym sporcie nie ma wielkich pieniędzy, uprawia się go z innych powodów. Pytam: co daje zawodnikowi zwycięstwo w zawodach tej rangi?
– Jest to spełnienie dziecięcych marzeń. Jak w wieku 13 lat oglądało się filmy z Van Dammem, czy Brucem Lee lub Chuckiem Norrisem, to zawsze było takie marzenie, żeby walczyć jak oni… I po 20 latach spełniło się – śmieje się Bogdan Gierek.
Długa droga, ciężka praca
No właśnie – żeby te marzenia się spełniły, trzeba się było naharować (i to jeszcze nie koniec…). Bogdan Gierek trenuje karate od 15 roku życia, czyli już 25 lat. Na treningi przyjeżdża do Bochni z sąsiedniego powiatu. – Tu jest odpowiedni poziom. W mojej miejscowości, w mojej gminie nie ma sekcji karate. Jest w powiecie brzeskim, ale to sekcja młodych ludzi, ja nie za bardzo tam pasuję, bo nie mam z kim trenować. Potrzebuję zaawansowanych zawodników – wyjaśnia.
Treningi w „Jedynce” odbywają się 2 razy w tygodniu. Oprócz tego zawodnik robi trening siłowy… 5 razy w tygodniu. Nie ma lipy!
– To dość niewdzięczna dyscyplina sportu, bo tu nie ma nic szybko – zwraca uwagę sensei Różyński. – Tu trzeba długo ćwiczyć, żeby pojechać na zawody i osiągnąć jakiś poziom. Jeżdżą pasjonaci, ci którzy połkną tego bakcyla. Wielu się zniechęca. To dyscyplina dla ludzi z sercem i charakterem.
Jest też druga pasja
Bogdan Gierek zawodowo pracuje jako kierowca. Oprócz fascynacji sportami walki ma jeszcze drugą pasję. Dość zaskakującą, której zapewne niewielu by się spodziewało po karatece. Jest… dowódcą oddziału Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Gorlice”. – Bierzemy udział w różnych pokazach związanych z I i II wojną światową na obszarze całej Europy. Kilka lat temu byliśmy obecni na rekonstrukcji odbywającej się na bocheńskich Plantach Salinarnych – mówi. Sięgam do archiwum – i rzeczywiście! Odnajduję stosowne zdjęcie (Bogdan Gierek drugi od lewej):
[więcej zdjęć TUTAJ]
Ta pasja zaowocowała także stworzeniem w domu specjalnej izby pamięci poświęconej tamtemu okresowi historycznemu.
Za pół roku egzamin na czarny pas
Wracamy do karate. Bogdan Gierek zamierza rozwijać się dalej. Obecnie posiada brązowy pas. – To jest sama góra jeśli chodzi o uczniowskie stopnie i trzeba powoli myśleć o mistrzowskim – słyszę od szefa bocheńskiej sekcji.
– Pas jest jak pagony w wojsku, wiąże się to ze spełnieniem określonych wymagań, ale także przerwą między egzaminami. Im wyższy stopień tym dłuższa przerwa między jednym a drugim egzaminem – przybliża realia karate sensei Różyński. – To są przerwy rzędu 3-5 lat. Wynika to z filozofii tego sportu, do pewnych stopni trzeba okrzepnąć, dojrzeć. Także duchowo – bo między sprawnością fizyczną i mentalnością musi być spójność. Nie ma pośpiechu w tym wszystkim.
– Karate się nie ćwiczy, karate to droga, sztuka walki którą się studiuje przez całe życie. Rozwijasz się, ale zawsze masz coś do poprawienia – podsumowuje.
Jest plan, by na czerwiec przygotować Bogdana Gierka do egzaminu na czarny pas. Łatwo nie będzie. Egzamin to 15 dwuminutowych walk ze zmieniającymi się bez przerwy przeciwnikami…
Ale determinacji zawodnikowi i bocheńskiej ekipie na pewno nie zabraknie.