Dwaj maratończycy – Krzysztof Stec z Kopalin i Michał Mikulski z Bochni weekend 18-19 lutego spędzili w pięciogwiazdkowym hotelu Marriott w centrum stolicy. Nie, nie mieszkali w apartamencie prezydenckim na 40 piętrze i nie wykorzystywali wolnego czasu jak większość gości relaksując się w hotelowym spa, czy w Panorama Sky Bar – najwyżej położonym barze w Polsce, z którego można podziwiać zniewalającą panoramę miasta – lecz postanowili zdobyć… Mount Everest, nie ruszając się z kraju. Już po raz trzeci bowiem, w tym luksusowym warszawskim hotelu rozgrywany był najbardziej ekstremalny bieg po schodach jaki kiedykolwiek odbywał się w Polsce, w którym wzięli też udział obaj nasi lokalni biegacze – Marriott Everest Run.
Marriott Everest Run to 24-godzinny bieg po schodach. Zasady są proste. Budynek ma 42 piętra co przekłada się na 136,5 metra wysokości. Aby osiągnąć wysokość równą najwyższej górze świata (8848m n.p.m.) należy pokonać 2730 pięter, wbiegając 65 razy na ostatnie piętro hotelu Marriott. W dół obowiązkowo zjeżdża się windą. Impreza trwa równo dobę – to Ty decydujesz, jak je wykorzystasz. Możesz sobie robić przerwy w dowolnych momentach. Możesz nawet pojechać do domu, przespać się i wrócić zregenerowany o dowolnej porze na atak szczytowy.
Nie trzeba od razu porywać się na zdobycie Mount Everestu, każdy uczestnik może sobie obrać cel na miarę własnych możliwości. I tak, aby zdobyć np. Łysicę należy wbiec na szczyt hotelu pięciokrotnie, Gubałówkę (9 razy), Kasprowy Wierch (15), Rysy (19), Gerlach (20), Mont Blanc (36), Elbrus (42), Kilimandżaro (44), Aconcaguę (51), Manaslu (60). Jednak celem najmocniejszych zawodników jest zdobycie majestatycznego „Dachu Świata”.
– Podczas ubiegłorocznej edycji obserwowałem wyniki na żywo przez całą dobę i pomyślałem, że fajnie byłoby samemu wziąć udział w tej imprezie. Hasło Everest przyciąga, najwyższy szczyt świata, w stolicy można go zdobyć w 24 godziny, bez aklimatyzacji i kosmicznego budżetu. Dla mnie najtrudniejsze było przygotować się do tej imprezy, wiadomo w Bochni nie ma wysokich budynków, w których można byłoby poćwiczyć. Ale są pagórki po których można biegać – zaznacza Michał.
– Od miesiąca przygotowywałem się do tych zawodów, trenując regularnie i codziennie „katując” nogi na stepperze i bieżni, a w weekendy biegając w terenie. Do biegów 24h trudno się przygotować, gdyż w takich zawodach oprócz kondycji, walki z narastającym zmęczeniem i brakiem snu równie ważna jest głowa, bo to ona w chwilach kryzysu odgrywa zasadniczą rolę – mówi Krzysztof.
Jego słowa podziela Michał Mikulski:
– Najtrudniejsza była walka z głową, która co jakiś czas podpowiadała, że chyba czas odpuścić. Tak było po 18 godzinie biegania, poddałem się mając zaliczone 48 wejść, położyłem się i zasnąłem. Po godzinie obudził mnie głos ratowników, którzy stojąc nade mną zastanawiali się czy jeszcze żyję. Wróciłem na klatkę schodową, o piątej rano robiąc najszybsze wbiegnięcie w 7,5 minuty. Z klatki schodowej schodziłem tuż po 9:00 rano jako ostatni zawodnik mający zaliczone 65 wejść. Satysfakcja wejścia na Everest w Marriocie jest ogromna. Być może taka sama, jak na ten prawdziwy.
Przez całą dobę do dyspozycji uczestników była Strefa Regeneracji zorganizowana na terenie hotelowego klubu Holmes Place, a w niej strefa fitness, w której można było nabrać sił do dalszego wbiegania, zdrzemnąć się, skorzystać z masaży, basenu, jacuzzi, pryszniców, sauny.
Startujący zawodnicy mieli wielu przypadkowych kibiców wśród hotelowych gości. Obrazy z kilku kamer wyświetlane na dużych monitorach na terenie Marriotta pozwalały śledzić na żywo to, co dzieje się na trasie zmagań oraz aktualne wyniki rywalizacji. Transmisja dostępna była też w internecie.
Z każdym rokiem bieg cieszy się coraz większą popularnością, a poziom zawodów wzrasta. W tegorocznej edycji Marriott Everest Run uczestniczyło 229 osób, w tym 13 czteroosobowych sztafet. 48 zawodników zaliczyło szczyt Mount Everest, 29 osób minęło wierzchołek najwyższej góry świata i zawędrowało jeszcze wyżej.
Najbardziej wytrwały zawodnik, pokonał 42 piętra aż 105 razy ustanawiając nowy rekord zawodów. Tuż za nim, na drugim miejscu uplasował się Krzysztof Stec, który co roku w tej imprezie notuje lepszy rezultat. W tej edycji na szczycie Marriotta meldował się 95 razy, pokonując 3990 pięter, na co złożyło się pokonanie 79 420 schodów i osiągnięcie wysokości 12 967,5m w pionie. Dla lepszego zobrazowania to nieco wyżej niż wysokość przelotowa największych pasażerskich samolotów widywanych nad Bochnią.
– W I edycji byłem szósty, w zeszłym roku czwarty, teraz udało się wskoczyć na podium. Nie udało się co prawda wygrać, ale zwycięzca był tego dnia poza zasięgiem wszystkich. Na pocieszenie pozostaje przeszło 4 kg zjazd na wadze w ciągu doby oraz fakt, że mam łącznie najwięcej wbiegnięć po schodach na szczyt hotelu w całej historii tego biegu (255), więc Marriott powinien mi już chyba dać pokój u nich na stałe – śmieje się Krzysztof.
Ten 24-godzinny bieg to już tradycyjnie rywalizacja biegaczy i ludzi gór. W zawodach uczestniczyło wielu utytułowanych zawodników z ultramaratonów, biegów górskich, triatloniści, ale także doświadczeni himalaiści jak Jarosław Gawrysiak, Hubert Krzemiński czy Miłka Raulin, która w maju zamierza zdobyć prawdziwy Mount Everest zamykając tym samym swój projekt Korona Ziemi, czyli zdobycie najwyższych szczytów na wszystkich kontynentach. Każda startująca w tych zawodach osoba to odmienna, ciekawa historia. Z niektórymi można było powymieniać swoje sportowe doświadczenia.
Everest zdobyty, teraz czas na kolejne cele. Obaj zdobywcy nie spoczywają na laurach i już szykują się do kolejnych zawodów – tym razem do podziemnej szychty, czyli kultowego 12h Podziemnego Biegu Sztafetowego, którego XIII edycja już za niecałe dwa tygodnie w bocheńskiej Kopalni Soli.
Z najwyższej góry świata Mount Everestu i wysokości 8848m n.p.m. zjeżdżamy teraz -212 metrów pod ziemię, można wpaść w depresję – żartuje Krzysztof Stec, który w sierpniu planuje też po raz kolejny wziąć udział w prestiżowym Biegu Ultra Granią Tatr na dystansie 71 km.
Oficjalne wyniki zawodów:
http://everestrun.pl/wyniki-on-line-mer-2017/