Ludzie

Polak – Hiszpan dwa bratanki? ŚDM coraz bliżej!

Wolontariusz z Hiszpanii Marco Navarro Bulgarelli (pierwszy z lewej) odwiedził niedawno Bochnię i spotkał się z miejscową młodzieżą zaangażowaną w przygotowania do przyjęcia pielgrzymów z jego kraju w Mieście Soli. Tu jedno ze wspólnych zdjęć przy wizerunku papieża Franciszka. (fot. Facebook.com/sdm.bochnia)

W ramach przygotowań do obchodów Światowych Dni Młodzieży w bocheńskim Oratorium Św. Kingi odbyło się niedawno spotkanie z kulturą Hiszpanii, będące częścią projektu ” „Nieznajomy nie znaczy nieznany, poznaj swojego ŚDM-owego Gościa”. W wypełnionej po brzegi sali prelekcję poprowadziła dr. Urszula Bukowska z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Skoro za miesiąc Bochnię ma ogarnąć hiszpańska fiesta (spodziewamy się kilku tysięcy pielgrzymów z tego kraju), już teraz warto się na nią przygotować – zaczynając od poznania kultury, zwyczajów i nawyków gości, którzy odwiedzą pod koniec lipca nasze miasto.


Hiszpan – Polak, dwa bratanki? Czy istnieją cechy narodowości hiszpańskiej, które są odbiciem naszych polskich zachowań?

Urszula Bukowska: Pomimo tego, że różnimy się od Hiszpanów postrzeganiem czasu, przestrzeni, mową werbalną i niewerbalną, dokonanie parafrazy znanego powiedzenia nie jest bezzasadne. Można przecież w ten sposób nawiązać do istniejącego między Hiszpanami i Polakami braterstwa w wierze. Idąc dalej tym tokiem rozumowania można śmiało stwierdzić, że Hiszpanie to nasi starsi bracia, bo podczas gdy my świętujemy 1050 rocznicę chrztu Polski, Hiszpanie mogliby świętować 1600 lecie ustanowienia chrześcijaństwa oficjalną religią państwa. To właśnie w obszarze zwyczajów związanych z religią odnaleźć można podobieństwa. Dotyczą one np. kultu Maryi, popularności pielgrzymowania, udział w procesjach. Hiszpanie bardzo uroczyście obchodzą Wielki Tydzień, choć już świętowanie Wielkanocy jest uboższe niż w Polsce i ograniczone do Niedzieli Zmartwychwstania. Warto nadmienić, że my zdecydowanie większą wagę, aniżeli oni, przypisujemy do Bożego Narodzenia.

A co z naszymi nawykami? Czy jest coś, co Hiszpanie mogą uznać za nietakt?

bukowska-1Urszula Bukowska: Hiszpanów dziwi nasz zwyczaj ściągania obuwia po przyjściu w gości i to, że w naszych przedpokojach często stoją buty. Zwyczaj ten charakterystyczny jest również też dla Skandynawii i Niemiec, a zatem tych krajów, w których jest stosunkowo dużo opadów. Warto nadmienić, że w Polsce jego rozpowszechnienie wiązać można z charakterystyczną dla czasów PRL-u tzw. wykładziną dywanową, która po nawilgnięciu niszczyła się.

Inna kwestia, o której warto wspomnieć, to przyzwyczajenie Hiszpanów do tego, że pieszy ma pierwszeństwo na przejściu, nawet gdy jest czerwone światło.

Polaków i Hiszpanów różni mowa niewerbalna, czyli gesty i postawy, dotyk, mimika i dystans, a nieświadomość tego może być źródłem nieporozumień. Jako przykład można podać intensywność kontaktu wzrokowego. Wprawdzie Polska i Hiszpania nie znajdują się ze względu na ten czynnik na przeciwległych końcach skali, ale istniejąca różnica jest odczuwalna i może być przyczyną dyskomfortu i Hiszpanów, i nas. Podobnie jest z dotykiem i dystansem przestrzennym.

Południowcy wyróżniają się nie tylko charakterystyczną urodą, ale również otwartością, życzliwością i nazwijmy to – brakiem dystansu wobec drugiego człowieka. Już samo hiszpańskie powitanie jest bardzo żywiołowe. Ma Pani w związku z tym jakieś rady i wskazówki dla mieszkańców Bochni, którzy gościć będą ich u siebie?

Urszula Bukowska: W tym przypadku odpowiedź jest prosta, bo jedyną postawą, która jest efektywna w relacjach międzykulturowych jest postawa etnorelatywizmu. Opiera się ona na trzech filarach: założeniu, że każda kultura jest równoprawna, że należy szanować odmienność kulturową, ale także, że należy domagać się takiego samego poszanowania dla własnej kultury. Jak w praktyce, w kontaktach z Hiszpanami, stosować tę postawę? Wykluczone jest oczekiwanie, że „oni przyjeżdżają do nas, to oni powinni się dostosować”. Zamiast tego warto okazać Hiszpanom życzliwość, serdeczność, przychylność i szacunek, gościć ich pamiętając o tym, że „Gość w dom, Bóg w dom”.

Ważne jest, byśmy wspomnianą życzliwość i serdeczność okazywali nie tylko gościom, ale też sobie wzajemnie. Będzie to warunkiem do tego, by Hiszpanie poczuli się dobrze w naszym mieście.

I jeszcze jedno: nie oceniajmy naszych gości. Obserwujmy, zauważajmy różnice, ale niech one nie staną się podstawą oceniania, bo stąd prosta droga do tworzenia stereotypów i uprzedzeń, które są z kolei zaliczane do głównych źródeł problemów w grupie różnorodnej kulturowo.

Skoro jesteśmy przy gościnie, to czy mieszkańcy półwyspu Iberyjskiego mają jakieś szczególne upodobania kulinarne? Co preferują np. na śniadanie?

Urszula Bukowska: Zacznijmy od tego, że można spotkać  się z opinią, że nie ma czegoś takiego jak kuchnia hiszpańska, bo każdy region ma swoją kuchnię. Jednak my, spoglądając z dystansu, dostrzegamy pewne prawidłowości i cechy wspólne kuchni wszystkich regionów. Wskażę tradycyjne hiszpańskie dania: paella (danie na bazie ryżu i szafranu, którego pozostałe składniki mogą być różne i wynikać z tego, do czego w regionie jest najłatwiejszy dostęp- mięso, owoce morza), hiszpańska- ziemniaczana- tortilla, a także tapas (przekąski jadane w barach). Trzeba tu jednak wyjaśnić, że kulinarne różnice między kulturami to kategoria złożona, bo obejmuje zarówno same posiłki, jak i sposoby ich przygotowywania, a także spożywania.

Żeby zrozumieć hiszpańską tożsamość kulinarną, warto wyjaśnić, że choć Polska i Hiszpania różnią się położeniem geograficznym, znajdują się w tej samej strefie czasowej, co oznacza, że w Hiszpanii znacznie później świta aniżeli u nas (np. 25. lipca w Madrycie wschód słońca będzie dopiero o godzinie 7.05), później też robi się ciemno. Jeśli dodamy do tego charakterystyczny dla Półwyspu Iberyjskiego cieplejszy klimat, można znaleźć wytłumaczenie dla innego rytmu dobowego osób żyjących w Polsce i w Hiszpanii, a skutkiem tego są inne zwyczaje dotyczące pór spożywania posiłków.

bukowska-2My od dzieciństwa jesteśmy przekonywani, że niezdrowo jest jeść późno, a właściwie, to nie powinno się jeść po 20.00. Tymczasem Hiszpanie, którzy najczęściej o 20.00 kończą pracę, o 21.00 rozpoczynają jedzenie kolacji. Choć może czasownik „jeść” nie jest adekwatny do nazywanej czynności, bo Hiszpanie raczej celebrują spożywanie posiłku, aniżeli po prostu jedzą. Sama kolacja – obfita i ciężkostrawna – też nie jest zgodna z wpajanymi Polakom zasadami zdrowego żywienia. Jej efektem jest jednak to, że rano Hiszpanie zazwyczaj nie są głodni. Jeśli więc jedzą śniadanie, to przypomina ono raczej nasz deser, bo jest to np. słodki wypiek, rogalik, albo smażone w głębokim tłuszczu paluchy (churros) o gwieździstym przekroju, posypane cukrem pudrem, często maczane w gęstej i gorącej czekoladzie. Oczywiście obowiązkowa w czasie śniadania jest kawa, czasem tylko ona jest składnikiem śniadania (Hiszpanie nie piją prawie w ogóle herbaty).

Przypuszczalnie to, czy Hiszpanie zjedzą śniadanie i jak obfite ono będzie, determinowane będzie obfitością kolacji. Przyda się może próba i pierwsze śniadanie w opcji „na bogato”, czyli np. śniadanie po polsku, ale też np. z kawałkiem ciasta czy drożdżówką, a w kolejnych dniach ewentualnie zrezygnowanie z czegoś. Można też pokusić się o wersję innowacyjną, np. z pierogami na słodko (wiem, że niektórzy już w tym celu mrożą borówki). Najważniejszym elementem hiszpańskiego śniadania jest, dla przypomnienia, kawa.

Hiszpanów wyróżnia też to, że rzadko jedzą w samotności. Wspomniane wcześniej celebrowanie spożywania posiłku wymaga towarzystwa, rodziny, znajomych.

Czy coś z naszej rodzimej kuchni może być dla nich nie do zaakceptowania?

Urszula Bukowska: Trudno na to pytanie odpowiedzieć, bo są potrawy, dania, których Hiszpanie nie znają. Przykładem są śledzie, kapusta kiszona i ogórki kiszone. Wiem o przypadkach, gdy Hiszpanom one smakowały, nie można jednak generalizować, bo i wśród Polaków są tacy, którzy śledzi czy kapusty dobrowolnie nie jedzą. Flaki, jedno z bardziej kontrowersyjnych dań kuchni polskiej, jadane są też w Hiszpanii. Uspokoję, że nie jadamy mięsa ze zwierząt „świętych” w Hiszpanii.

Czego możemy nauczyć się od tej narodowości?

Urszula Bukowska: Jeszcze raz podkreślę, że w zalecanej postawie etnorelatywizmu nie chodzi o to, by któraś ze stron w relacjach międzykulturowych zatracała swoją tożsamość. W związku z tym, ja bym wolała nie mówić o uczeniu się od Hiszpanów, ale o uczeniu się dzięki Hiszpanom. Nawiążę tu do twierdzeń P. Senge, zajmującego się organizacyjnym uczeniem się, który uważa, że aby dokonać zmian w organizacji, albo otoczeniu, w którym się funkcjonuje, potrzebny jest czasem bodziec z zewnątrz. Odnaleźć go można w świecie literatury, sztuki, czy w podróżach. Senge nie wskazywał na Światowe Dni Młodzieży, ale one z pewnością mogą stać się impulsem do dokonywania zmian, do rozwoju. Uczenie się, o którym tu mowa, może dokonywać się na poziomie jednostki, rodziny, ale też społeczności mieszkańców miasta. Mam nadzieję, że i nasi Goście i my, będziemy mogli duchowo, intelektualnie i moralnie ubogacać się wzajemnie.